Należy wiedzieć, że wielokrotnie w swej twórczości Wolter dawał wyraz liberalnym poglądom, krytykując wszelkie przejawy nietolerancji, fanatyzmu i nadużywania władzy przez instytucje kościelne i państwowe. Ta bezkompromisowa postawa narażała pisarza na wygnanie i więzienie, przyczyniając się do uznania go za jednego z największych wrogów religii. Ostra krytyka Kościoła katolickiego, a zwłaszcza nikczemności popełnianych w imię wiary, a także współczesnych stosunków społecznych jest również istotnym wątkiem „Kandyda”. Wolter posługując się satyrą i ironią, wydrwił zarówno feudalne porządki, panujące na dworze de Thunder-ten-tronckh, jak i mieszczańskie społeczeństwo nietolerancyjnych protestantów holenderskich, składające się z ludzi chciwych i bezdusznych. Wolter krytykuje fanatyzm religijny, ukazując zachowanie portugalskiej Inkwizycji po trzęsieniu ziemi w Lizbonie – wyrazem głupoty i okrucieństwa władz kościelnych jest autodafe, w czasie którego zostali spaleni przypadkowi ludzie, którym postawiono absurdalne zarzuty herezji. Autor „Traktatu o tolerancji” krytycznie przedstawił monarchię pruską i militaryzm Fryderyka II, potępił także kolonialny wyzysk, ukazując chciwego i okrutnego kupca Vanderdendura, bezwzględnie wykorzystującego czarnych niewolników pracujących na plantacji trzciny cukrowej i przy produkcji cukru w Surinamie. Wolter krytykuje też obyczaje kleru, którego przedstawiciele nie grzeszą zbytnią wstrzemięźliwością, jak chociażby Wielki Inkwizytor. Korzystanie z cielesnych uciech wydaje się być powszechnym zwyczajem wśród kleru, ulegają mu także zakonnicy, o czym świadczy przykład brata Żyrofli, uganiającego się za Pakitą, dziewczyną lekkich obyczajów. Wolter kreśli też niezbyt pozytywny obraz państwa jezuitów w Paragwaju, wkładając w usta Kakamby jego sarkastyczną ocenę: „Ojcowie mają tam wszystko, a lud nic: to arcydzieło rozumu i sprawiedliwości”.
Ważnym elementem tej krytyki jest często pojawiająca się w powiastkach filozoficznych utopia społeczna. W „Kandydzie” taką idealną krainą jest Eldorado, którego mieszkańcy nie znają wojny, przestępczości i sporów religijnych. Zdumiony przybysz z Europy pyta: „Jak to! Nie macie mnichów, którzy nauczają, dysputują, rządzą, knują i palą żywcem ludzi będących innego zdania?”. Obywatele utopijnej krainy z lekceważeniem odnoszą się do złota i klejnotów, które traktują jak błoto i kamienie. Ważną wartością jest dla nich wiedza i nauka – największym i najokazalszym budynkiem w stolicy jest pałac nauk. Na uwagę zasługuje panująca w Eldorado religia, która odzwierciedla podstawowe założenia deizmu, którego zwolennikiem i propagatorem był Wolter. Autor „Kandyda” w swym utworze potępia fanatyzm i nietolerancję w każdej postaci, obok krytyki przedstawia również pozytywne wzorce, podając receptę na szczęście, która brzmi: „… trzeba uprawiać nasz ogródek”.